z tą drugą osobą możesz przeciwstawić się mrokom.
Lecz gdy nadejdzie późna godzina,
I nikt z dwojga nie ma już siły by ogień podtrzymać,
Zaczną się warty, a jak na jednej zaśniesz...
Wtedy ognisko wasze zgaśnie."
("W związku z tym")
Przez następne dni nie mogłam się na niczym skupić. Cały czas moje myśli powracały do ostatniego wyścigu i zachowania chłopaków. Nigdy przede mną niczego nie ukrywali, a wręcz przeciwnie. Teraz widzę, że coś jest na rzeczy, a Troy chodzi nieopisanie znudzony, smutny. Nie mam pojęcia o co mu chodzi. Wypytywałam go o to nie jeden raz. Nie chciał mi nic powiedzieć, tylko mnie zbywał. Miałam już tego kompletnie dość i przez tą całą sytuację chodziłam zła. Odzywałam się do brata tylko wtedy, gdy naprawdę rozmowa dotyczyła codziennych spraw takich jak: "Jest coś w lodówce?", Pójdziesz na zakupy?". Nieunikniona była też konwersacja z Dylanem, który tak jak Troy zachowywał się co najmniej podejrzanie. Udawałam, że nie interesuje mnie ta cała sytuacja na wyścigach, mimo moich pytań do chłopaka po zakończeniu ostatniego wydarzenia. Jednak znając mojego brata, na pewno zdążył już powiedzieć szatynowi o tym, że wypytywałam właśnie jego o zawodnika. Mimo wszystko nie zrozumiałam co się z nimi stało. Starłam się zachowywać normalnie, co niekoniecznie mi wychodziło.
- Wiesz, o co chodziło Troy'owi? - spytałam zirytowana, próbując przerwać gadaninę Megan o nowych chłopakach w naszej szkole. Niestety ona jest jak budzik - żeby ją wyłączyć potrzeba się naprawdę namęczyć (przynajmniej w moim przypadku). Moje próby zaprzestania jej potoku słów zazwyczaj były marne, ale jeżeli chodziło o coś naprawdę ważnego lub "przystojnych chłopców" naprawdę potrafiła słuchać uważnie, a czasami nawet doradzić. - Meg, słuchasz mnie?
- Oh, tak. - powiedziała całkowicie poważnie. Bez owijania w bawełnę, znam ją zbyt długo i wiem kiedy kłamie. Popatrzyłam na nią morderczym wzrokiem i dopiero wtedy dodała. - No ok, nie słuchałam, przepraszam. Powtórzysz?
- Olivia! - usłyszałam głos za plecami. Odwróciłam się i zobaczyłam Jamesa, który już dyszał ze zmęczenia. Oj, słabą ma kondycję. - Wow, szybko chodzicie.
- Co jest? - spytałam. Chłopak widząc moją zaciekawioną minę widocznie został zachęcony do dalszej wypowiedzi, bo po chwili kontynuował.
- Musisz mi pomóc, Liv. - zaczął, ale mimo mojej ciekawości przerwałam.
- Coś za coś. - uśmiechnęłam się chytrze.
- No dobrze. - zgodził się. - Mów.
- Pomożesz mi w zdobyciu informacji. O nowym zawodniku, który na ostatnich wyścigach nie dojechał do mety. - wyjaśniłam. Nie ukrywam, miałam wielką nadzieję, że się zgodzi.
- Nie, Olivia. - zgromił mnie wzrokiem. - Możesz w końcu przestać interesować się tym wszystkim? Daj sobie spokój, proszę.
Popatrzyłam na niego nic nie rozumiejąc. Co się z nimi dzieje do cholery?! Dlaczego nikt nie chce mi nic powiedzieć?
- O co ci chodzi? Nie poznaję cię James! - prychnęłam. - Ok, nie chcesz mi pomóc to nie.
Jak najszybciej ruszyłam w stronę sali od biologii. Nie uniknęłam jednak natrętnych spojrzeń innych dziewczyn. Przyzwyczaiłam się do tego, że większość z nich po prostu mi zazdrości. Sama nie wiem czego. Zachowują się tak od gimnazjum, co w sumie mi wcale nie przeszkadza. Biedne, nawet nie wiedzą, że to właśnie dzięki nim jestem w centrum uwagi.
Po chwili usłyszałam wibracje w telefonie. No tak, gdy jestem w szkole zawsze go wyciszam. Na wyświetlaczu pojawił się napis "Mama".
- Słucham? - odebrałam.
- Cześć Olivia. - usłyszałam surowy ton po drugiej stronie. Jeszcze nigdy nie była tak zdenerwowana.
- Cześć Mamo. - przywitałam się spokojnie. Niszczyło mnie to od środka. - Coś się stało?
- Wracamy jutro. Musimy porozmawiać o twoim zachowaniu.
Ups.
- Nie rozumiem. - kocham udawać.
- Och, naprawdę? - dobry sarkazm, Mamo. Jesteś w tym coraz lepsza! - Wszystkiego dowiesz się na miejscu.
Po chwili pożegnała się i rozłączyła.
Z doświadczenia jestem pewna, że nie będzie wesoło, gdy w domu pojawią się rodzice. Faktycznie, zazwyczaj dawali mi trochę więcej luzu i raczej nie ingerowali w moje wybryki podczas pobytu w liceum. Kiedyś było inaczej, ale jak wiadomo nie wszystko jest tak jak chcemy. Szczerze mówiąc takie życie mi pasuje. Nie chcę nic w nim zmieniać, nie potrzebuję tego.
- No proszę! Moja księżniczka we własnej osobie! - usłyszałam za sobą. Po chwili chłopak przystanął obok mnie.
- Znamy się? - chciałam się upewnić. Popatrzyłam w stronę wysokiego blondyna i... To przecież on! Miałam się o nim czegoś dowiedzieć, bo nikt nie był tak łaskawy, żeby mi cokolwiek powiedzieć. Jak mogłam go nie rozpoznać, przecież siedział za mną na lekcjach.
- Ostatni wyścig - naprowadził mnie, aj przytaknęłam. Oczywiście, że go kojarzę. - Luke - przedstawił się po kilku chwilach podając mi rękę.
- Olivia - lekko uścisnęłam dłoń chłopaka, jednak poczułam prąd i z błyskawiczną szybkością wyrwałam swoją z uścisku. Nie powiem, był zdziwiony.
- Muszę lecieć, mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy - puścił mi oko i odszedł w nieznanym mi kierunku. Przecież chodzi do tej samej szkoły co ja, wiadomo, że się jeszcze zobaczymy.
Mimo mojej własnej woli poszłam za chłopakiem, a właściwie to go śledziłam. Musiałam się czegoś o nim dowiedzieć, a skoro nikt nie chciał mi pomóc byłam zdana na samą siebie. Wiedziałam też, że skoro czekam prawie dwadzieścia minut na Troya, to i tak już nie przyjedzie. Nigdy się tak nie spóźniał, więc prawdopodobnie zapomniał po mnie przyjechać. Dla mnie to lepiej, prawda?
Można by powiedzieć, że Luke przez te całe dziesięć minut, gdy wracał ze szkoły strasznie się wlókł. Nie odpowiadało mi to, ale co mogłam zrobić? No właśnie nic. Dlatego musiałam w skupieniu obserwować każdy jego ruch. Na moje szczęście nie mieszkał aż tak daleko, więc uwinęłam się dość szybko z dojściem za nim. W pewnym momencie blondyn, będąc już przy garażu - prawdopodobnie swojego domu - przystanął.
- Ładnie to tak kogoś śledzić? - odwrócił się w moją stronę, a mi zdawało się, że w tym właśnie momencie cała płonę.
__________________________
Przepraszam Was bardzo, za moją długą nieobecność, czyli ponad trzy tygodnie... Postaram się poprawić, obiecuję! :) Tak, czy inaczej jak rozdział? Mnie średnio się podoba. Wydaję mi się, że nie wyszła ta rozmowa z Jamesem. Co myślicie?
Czekam na opinie :)
PS Postaram się pisać dłuższe rozdziały, bo z doświadczenia wiem, że nikt nie lubi czytać takich krótkich ;p
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ
Przez następne dni nie mogłam się na niczym skupić. Cały czas moje myśli powracały do ostatniego wyścigu i zachowania chłopaków. Nigdy przede mną niczego nie ukrywali, a wręcz przeciwnie. Teraz widzę, że coś jest na rzeczy, a Troy chodzi nieopisanie znudzony, smutny. Nie mam pojęcia o co mu chodzi. Wypytywałam go o to nie jeden raz. Nie chciał mi nic powiedzieć, tylko mnie zbywał. Miałam już tego kompletnie dość i przez tą całą sytuację chodziłam zła. Odzywałam się do brata tylko wtedy, gdy naprawdę rozmowa dotyczyła codziennych spraw takich jak: "Jest coś w lodówce?", Pójdziesz na zakupy?". Nieunikniona była też konwersacja z Dylanem, który tak jak Troy zachowywał się co najmniej podejrzanie. Udawałam, że nie interesuje mnie ta cała sytuacja na wyścigach, mimo moich pytań do chłopaka po zakończeniu ostatniego wydarzenia. Jednak znając mojego brata, na pewno zdążył już powiedzieć szatynowi o tym, że wypytywałam właśnie jego o zawodnika. Mimo wszystko nie zrozumiałam co się z nimi stało. Starłam się zachowywać normalnie, co niekoniecznie mi wychodziło.
- Wiesz, o co chodziło Troy'owi? - spytałam zirytowana, próbując przerwać gadaninę Megan o nowych chłopakach w naszej szkole. Niestety ona jest jak budzik - żeby ją wyłączyć potrzeba się naprawdę namęczyć (przynajmniej w moim przypadku). Moje próby zaprzestania jej potoku słów zazwyczaj były marne, ale jeżeli chodziło o coś naprawdę ważnego lub "przystojnych chłopców" naprawdę potrafiła słuchać uważnie, a czasami nawet doradzić. - Meg, słuchasz mnie?
- Oh, tak. - powiedziała całkowicie poważnie. Bez owijania w bawełnę, znam ją zbyt długo i wiem kiedy kłamie. Popatrzyłam na nią morderczym wzrokiem i dopiero wtedy dodała. - No ok, nie słuchałam, przepraszam. Powtórzysz?
- Olivia! - usłyszałam głos za plecami. Odwróciłam się i zobaczyłam Jamesa, który już dyszał ze zmęczenia. Oj, słabą ma kondycję. - Wow, szybko chodzicie.
- Co jest? - spytałam. Chłopak widząc moją zaciekawioną minę widocznie został zachęcony do dalszej wypowiedzi, bo po chwili kontynuował.
- Musisz mi pomóc, Liv. - zaczął, ale mimo mojej ciekawości przerwałam.
- Coś za coś. - uśmiechnęłam się chytrze.
- No dobrze. - zgodził się. - Mów.
- Pomożesz mi w zdobyciu informacji. O nowym zawodniku, który na ostatnich wyścigach nie dojechał do mety. - wyjaśniłam. Nie ukrywam, miałam wielką nadzieję, że się zgodzi.
- Nie, Olivia. - zgromił mnie wzrokiem. - Możesz w końcu przestać interesować się tym wszystkim? Daj sobie spokój, proszę.
Popatrzyłam na niego nic nie rozumiejąc. Co się z nimi dzieje do cholery?! Dlaczego nikt nie chce mi nic powiedzieć?
- O co ci chodzi? Nie poznaję cię James! - prychnęłam. - Ok, nie chcesz mi pomóc to nie.
Jak najszybciej ruszyłam w stronę sali od biologii. Nie uniknęłam jednak natrętnych spojrzeń innych dziewczyn. Przyzwyczaiłam się do tego, że większość z nich po prostu mi zazdrości. Sama nie wiem czego. Zachowują się tak od gimnazjum, co w sumie mi wcale nie przeszkadza. Biedne, nawet nie wiedzą, że to właśnie dzięki nim jestem w centrum uwagi.
Po chwili usłyszałam wibracje w telefonie. No tak, gdy jestem w szkole zawsze go wyciszam. Na wyświetlaczu pojawił się napis "Mama".
- Słucham? - odebrałam.
- Cześć Olivia. - usłyszałam surowy ton po drugiej stronie. Jeszcze nigdy nie była tak zdenerwowana.
- Cześć Mamo. - przywitałam się spokojnie. Niszczyło mnie to od środka. - Coś się stało?
- Wracamy jutro. Musimy porozmawiać o twoim zachowaniu.
Ups.
- Nie rozumiem. - kocham udawać.
- Och, naprawdę? - dobry sarkazm, Mamo. Jesteś w tym coraz lepsza! - Wszystkiego dowiesz się na miejscu.
Po chwili pożegnała się i rozłączyła.
Z doświadczenia jestem pewna, że nie będzie wesoło, gdy w domu pojawią się rodzice. Faktycznie, zazwyczaj dawali mi trochę więcej luzu i raczej nie ingerowali w moje wybryki podczas pobytu w liceum. Kiedyś było inaczej, ale jak wiadomo nie wszystko jest tak jak chcemy. Szczerze mówiąc takie życie mi pasuje. Nie chcę nic w nim zmieniać, nie potrzebuję tego.
***
- Słuchasz mnie, Liv? - usłyszałam cichy głos przyjaciółki. Nie, nie słucham.
- Przepraszam, zamyśliłam się - powiedziałam zgodnie z prawdą. Nie miałam nawet siły słuchać Megan, która gada od kilku minut jak najęta o nowym chłopaku, którego poznała dzisiaj rano przed szkołą.
- Ten chłopak z wyścigu, tak? - zachichotała.
- Ni...
- Ten chłopak z wyścigu, tak? - zachichotała.
- Ni...
- Panno Jackson, proszę do tablicy - po całej sali rozległ się ochrypły głos nauczyciela. Widząc minę osłupiałej przyjaciółki wstającej z krzesła zaczęłam zakrywać dłonią usta, aby stłumić śmiech. Ta tylko zgromiła mnie wzrokiem i lekko się chwiejąc w końcu doszła do biurka pana Marshalla.
W jednym momencie do sali wparowało dwóch chłopaków. Pierwszy - blondyn, o głębokich niebieskich oczach powędrował do ławki tuż za mną, a drugi niewysoki szatyn pomachał wesoło do Megan stojącej przy tablicy. Nauczyciel przywitał ich swoją standardową przemową, a oni mogli wreszcie usiąść na miejscu.
Przez resztę lekcji czułam na sobie palący wzrok któregoś z nich. Mimo to, nie odwracałam się.
Przez większość czasu w szkole męczyło mnie, skąd mogę kojarzyć tych chłopaków. Na pewno ich już gdzieś widziałam. Nie wiem tylko gdzie.
Po skończonych zajęciach w szkole czekałam na Troy'a, który miała po mnie przyjechać. Miał kupić jakieś części do warsztatu, a potem wstąpić do mojej szkoły, by mnie odebrać. Jednak czekałam już piętnaście minut i brat dalej się nie pojawiał. Chyba się przejdę.W jednym momencie do sali wparowało dwóch chłopaków. Pierwszy - blondyn, o głębokich niebieskich oczach powędrował do ławki tuż za mną, a drugi niewysoki szatyn pomachał wesoło do Megan stojącej przy tablicy. Nauczyciel przywitał ich swoją standardową przemową, a oni mogli wreszcie usiąść na miejscu.
Przez resztę lekcji czułam na sobie palący wzrok któregoś z nich. Mimo to, nie odwracałam się.
Przez większość czasu w szkole męczyło mnie, skąd mogę kojarzyć tych chłopaków. Na pewno ich już gdzieś widziałam. Nie wiem tylko gdzie.
- No proszę! Moja księżniczka we własnej osobie! - usłyszałam za sobą. Po chwili chłopak przystanął obok mnie.
- Znamy się? - chciałam się upewnić. Popatrzyłam w stronę wysokiego blondyna i... To przecież on! Miałam się o nim czegoś dowiedzieć, bo nikt nie był tak łaskawy, żeby mi cokolwiek powiedzieć. Jak mogłam go nie rozpoznać, przecież siedział za mną na lekcjach.
- Ostatni wyścig - naprowadził mnie, aj przytaknęłam. Oczywiście, że go kojarzę. - Luke - przedstawił się po kilku chwilach podając mi rękę.
- Olivia - lekko uścisnęłam dłoń chłopaka, jednak poczułam prąd i z błyskawiczną szybkością wyrwałam swoją z uścisku. Nie powiem, był zdziwiony.
- Muszę lecieć, mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy - puścił mi oko i odszedł w nieznanym mi kierunku. Przecież chodzi do tej samej szkoły co ja, wiadomo, że się jeszcze zobaczymy.
Mimo mojej własnej woli poszłam za chłopakiem, a właściwie to go śledziłam. Musiałam się czegoś o nim dowiedzieć, a skoro nikt nie chciał mi pomóc byłam zdana na samą siebie. Wiedziałam też, że skoro czekam prawie dwadzieścia minut na Troya, to i tak już nie przyjedzie. Nigdy się tak nie spóźniał, więc prawdopodobnie zapomniał po mnie przyjechać. Dla mnie to lepiej, prawda?
Można by powiedzieć, że Luke przez te całe dziesięć minut, gdy wracał ze szkoły strasznie się wlókł. Nie odpowiadało mi to, ale co mogłam zrobić? No właśnie nic. Dlatego musiałam w skupieniu obserwować każdy jego ruch. Na moje szczęście nie mieszkał aż tak daleko, więc uwinęłam się dość szybko z dojściem za nim. W pewnym momencie blondyn, będąc już przy garażu - prawdopodobnie swojego domu - przystanął.
- Ładnie to tak kogoś śledzić? - odwrócił się w moją stronę, a mi zdawało się, że w tym właśnie momencie cała płonę.
__________________________
Przepraszam Was bardzo, za moją długą nieobecność, czyli ponad trzy tygodnie... Postaram się poprawić, obiecuję! :) Tak, czy inaczej jak rozdział? Mnie średnio się podoba. Wydaję mi się, że nie wyszła ta rozmowa z Jamesem. Co myślicie?
Czekam na opinie :)
PS Postaram się pisać dłuższe rozdziały, bo z doświadczenia wiem, że nikt nie lubi czytać takich krótkich ;p
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ
nikt nie lubi czytać długich, wiem co mówię! wszystko wyszło wszystko piękne, powodzenia i czekam na kolejny! w przerwie wpadaj do mnie, może coś mi doradzisz, bo chyba wyszłam z wprawy http://hometownkingsandqueens.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńOdkryłam twojego bloga i muszę powiedzieć, że bardzo mnie zaintrygował i na pewno będę go czytać. Co do długości rozdziałów mogą być takie jak ten mi to nie przeszkadza byle byłyby w miarę często.
OdpowiedzUsuńAle nie mówię również, że chcę aby rozdziały były krótkie. O co to to nie. Dobra, do rzeczy. Rozdział super, zaczyna się dziać.
Podoba mi się fabuła i rozdział i cała reszta. Będę czytać.
Mam nadzieję, że następny rozdział za niedługo.
Weny życzę.
P.S. Kiedy next?
Usuń