środa, 12 sierpnia 2015

Chapter Four

Czy to prawda, że tego chcesz?
Jeśli tak to zachowuj się jakby ci zależało
Ze wszystkimi patrzącymi
To prawda albo wyzwanie, czy czujesz to?

(Rozdział dedykowany lovelycaro, która pod ostatnim rozdziałem napisała mi bardzo miły komentarz ;) Naprawdę poprawiłaś mi nim humor kochana :) Mam nadzieje, że jeszcze będę mogła poczytać twoje wspaniałe komentarze ;* xx)

Dzień zaczął się z pozoru całkiem normalnie. Obudziłam się jak zwykle głaszcząc czule telefon w niemym błaganiu o kolejne pięć minut drzemki punktualnego jak śmierć budzika. Jednak budzik nie ma uczuć o czym przekonałam się już nie raz, dlatego też zrezygnowana postanowiłam wstać. Dzielnie walczyłam z grawitacją, dopóki do pokoju wszedł - jak zwykle bez pukania - mój brat.
- Czego znowu? - warknęłam pod nosem widząc jego uśmiechniętą buźkę.
- Dzisiaj wyścig! - powiedział wesoło unosząc ręce ku niebu.
- Zacznijmy od tego, że rodzice przyjeżdżają - przewróciłam oczami, bo widziałam jak w tym momencie Troy macha ręką jakby go to w ogóle nie interesowało i prycha cicho.
- Wyjadą szybciej niż przyjadą! - zaśmiał się.
- Ty czegoś nie rozumiesz, braciszku. - powiedziałam szorstko. - Nie będę mieć wesoło jak się tu pojawią rodzice.
- Znowu? - zawył.
- Nie denerwuj mnie i wyjdź! - krzyknęłam, a Troy w mgnieniu oka zniknął z pokoju.

Musiałam się zastanowić, co mam teraz robić. Wiem, gdzie mieszka ten cały Luke, ale nie mam o nim informacji. Żadnych. Jedyne czego się dowiedziałam to jego nazwisko - Hemmings. W jednej chwili wpadłam na pewien pomysł. Muszę iść do Dylana i wykraść mu te informacje. To jest jedyne wyjście z tej sytuacji, ale nikt nie może się o tym dowiedzieć. No chyba, że... Megan! Ona jedyna musi mi pomóc, bo przecież przyjaciółce się nie odmawia. Uśmiechnęłam się triumfalnie pod nosem na chwile zapominając o tym, że za chwilę w domu mają pojawić rodzice. W pewnym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi. Przerywając swoje rozmyślania podbiegłam do drzwi otwierając je na oścież. Co tu robi Luke?
- Księżniczko, mam do ciebie sprawę - powiedział opierając się o framugę drzwi. Co on w ogóle robi? Jak Troy go zobaczy to chyba mnie ukatrupi! Nie wspominając o blondynie. Zaraz... czy on nazwał mnie księżniczką? Znowu?
- Nie - od razu zaprzeczyłam. Nie mogę wplątać się w żadne interesy, a szczególnie z nim.
- Poczekaj, jeszcze nie skończyłem - mówił nad wyraz spokojnie. Nie przerwałam mu. - Potrzebuję cię dosłownie na chwilę.
- Powiedziałam nie. - powtórzyłam zniechęcona. Nie chciałam już go słuchać.
- Nie wiem, czy wiesz, ale twój braciszek w każdej chwili może się dowiedzieć, że mnie śledziłaś, skarbie. - i tu mnie miał.
- Dobra, czego chcesz? - warknęłam zdenerwowanym głosem.
- Wiedziałem, że jesteś rozsądna Ross.
- Do rzeczy! - przerwałam, a chłopak zaczął mówić.

***
Chcąc, czy nie w końcu musiał nadejść czas na przyjazd rodziców. Nie ukrywam,  nie było mi to na rękę, bo miałam za dużo spraw na głowie. Musiałam przygotować samochód Troy'a do wyścigu, który nawiasem mówiąc miał być dzisiaj, a moi rodzice nie mogli się o tym dowiedzieć. Tak samo jak mój brat o dzisiejszej wizycie Luke'a, czy moim śledzeniu blondyna. Najważniejsze było to, że nie mam o nim żadnych informacji, które pomogłyby znaleźć jego słaby punkt. Wtedy Troy spokojnie mógłby wygrać wyścig.
Nie rozmyślając juz właściwie nad niczym, mój brzuch dał o sobie znać. Nie jadłam nic od śniadania, a przecież dochodzi już godzina siedemnasta. Chwilę po skonsumowaniu posiłku usłyszałam huk drzwi frontowych. To oznaczało tylko jedno - rodzice już wrócili.
- Co miał znaczyć ten telefon dyrektora do nas?! - naskoczyła na mnie rodzicielka. Tata zaczął ją uspokajać, jednak nawet to nie pomagało. - Po co ci to było? Musisz się tak zachowywać?! - krzyczała prawie na cały dom.
- O! Już jesteście! - zza rogu wyłonił się mój zaspany brat. Miałam ochotę teraz parsknąć śmiechem. Mama jednak nie przejęła się powitaniem syna, bo skupiła się teraz na mojej osobie.
- Zacznij się uczyć dziecko, bo nic nigdy nie osiągniesz!
- Nie muszę nic osiągnąć, by być szczęśliwą. - syknęłam.
- Do pokoju! - krzyknęła, prawdopodobnie na cały dom. Mimo to nie przejęłam się jej tonem głosu. Do czasu...
- Może jeszcze mam się wyprowadzić, co?! - ups, chyba dolałam oliwy do ognia. - Wtedy miałabyś spokój, prawda? Chyba o to ci chodziło!
- Uwierz mi na słowo, miałabym święty spokój! - wydzierała się, a do moich oczu napłynęły łzy. Nie powstrzymywałam ich, właściwie to chciałam, aby rodzicielka wiedziała, jaką przykrość mi wyrządziła swoimi słowami. Nie zwracając uwagi na brata stojącego we framudze drzwi, pobiegłam do swojego pokoju trzaskając drzwiami. Gdzieś w głębi szafy znalazłam niewielką walizkę, do której zaczęłam pakować swoje najpotrzebniejsze rzeczy. Nie miałam zamiaru zostać dłużej w tym domu, tym bardziej gdy kręci się tu moja mama. Dzisiaj wyścig, a ja musiałam na nim być, dlatego niewiele myśląc wyszłam z domu trzaskając frontowymi drzwiami. Gdzie mogłam pójść? No właśnie, w tym tkwił cały problem, bo nie miałam zielonego pojęcia. Jedyną i najbardziej rozsądną opcją jest Megan, która pewnie cieszyłaby się na to, że u niej zamieszkam. Sama kiedyś pytała, czy kiedyś razem zamieszkamy, dlatego nie widziałam żadnych przeszkód żeby do niej iść. Wiele już nie myśląc tak zrobiłam.

*
Nie powiem nic na temat rozdziału, bo wiem, że zawaliłam. Planowałam od początku taki obrót spraw, ale całkiem nie wyszło. Jednak wiem, że długo nie dodawałam rozdziału, więc dodaję. Ugh, jak on mi się nie podoba! Napiszcie co myślicie, bo szczerze mówiąc nie mam już nic do powiedzenia. Buźka!

2 komentarze:

  1. A mi się podoba, a nawet bardzo!
    Jak ty siebie surowo oceniasz...
    Rozdział jest na prawdę świetny i koniec kropka .
    Czekam na nexta ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie też się podoba :D W ogóle ostatnio znalazłam tego bloga i przeczytałam wszystkie rozdziały, szkoda tylko, że tak mało ich jest ;c
    _____________
    Chciałam również zaprosić cię (praz innych) na moje FF o Harrym S. w roli głównej :)
    http://feelingfanfictionharrystyles.blogspot.com/

    Życzę dużo weny! ♥

    OdpowiedzUsuń