sobota, 26 września 2015

Chapter Five

"Ten człowiek był legendą, legendą swoich czasów
Kiedy był na imprezie, impreza nigdy nie umierała
Hej, każdy ma marzenia, więc co ty na to,
abyśmy stworzyli historię?"

Dzięki Bogu, udało mi się zamieszkać przez pierwsze dni u Megan. Jej rodzice nie mieli nic przeciwko, niestety pytali czy coś się stało. Powiedziałam, że pokłóciłam się z rodzicami, więcej szczegółów starałam się nie zdradzać. Mama wydzwaniała do mnie kilka razy dziennie przez pierwsze dwa dni, ale potem dała sobie spokój. Było mi przykro, że zrobiła to tak szybko, ale czego miałam się po niej spodziewać? Ja też byłam bezuczuciowym potworem. Robiłam to wszystko, wiedząc, że będę mieć problemy w szkole, tak samo jak i moi rodzice.
Teraz nie mogłam zawracać sobie tym głowy. Bardziej interesował mnie ostatni wyścig i prośba Luke'a, a raczej szantaż. Nie miałam innego wyjścia, jak się zgodzić na to co powiedział. Nie mogłam pozwolić na to, żeby mój brat dowiedział się o tym, że śledziłam blondyna. Zabiłby mnie wtedy przy pierwszej lepszej okazji, a chciałbym pożyć jeszcze z parę lat.

Siedziałam w kuchni razem z Megan przeglądając kolorową, modową gazetę. Mówiąc to, mam na myśli to, że ja tylko patrzę w obrazki, myślami będąc całkiem gdzieś indziej, a przyjaciółka zainteresowana czyta na głos tekst nawet nie zauważając, że jej nie słucham. Jest mi to na rękę, bo mogę w spokoju pomyśleć nad tym, co działo się ostatnio, a naprawdę dużo się wydarzyło w moim - o, ironio - jakże krótkim życiu. W tym samym momencie mój telefon zaczął wibrować, co oznaczało nową wiadomość.
Nieznany: Spotkajmy się dzisiaj o 18 przy Wall Street, dam ci klucze od samochodu.
Me: Będę.

No tak, przecież miałam spotkać się z Lukiem w sprawie samochodu. Tak, to był jego szantaż. Muszę teraz znaleźć kogoś, kto pomoże mi trochę podrasować tą maszynę. Zawsze najlepszy był w tym James, dlatego to do niego muszę iść. Przeprosiłam Meg i ruszyłam na górę w celu szybkiego przebrania się i wyjścia z domu.

Szybkim krokiem doszłam do domu kolegi i widząc go przy swoim garażu, bez zbędnych ceregieli spytałam:
- James, pomożesz mi? To ważne! - słysząc te słowa chłopak się zaśmiał.
- O co chodzi, Aniołku? - uśmiechnął się lekko, czekając na to co powiem. Przez dłuższą chwilę się nie odzywałam, musiałam przemyśleć, jak wyjaśnić brunetowi całą sytuację. Oczywiście nie wspominając o Luke'u. Po upływie kilkunastu sekund chłopak przeczesał ręką włosy i odchrząknął. - Liv, coś się stało?
- Co? Tak! To znaczy... w pewnym sensie - wyjaśniłam, ale widząc, że chłopak nie bardzo zrozumiał o co mi chodzi, kontynuowałam. - Podrasujesz mi samochód? Proszę!
- Po co? Przecież się nie ścigasz - zauważył, zdziwiony moją prośbą.
- Wiem, ale... - próbowałam wymyślić cokolwiek. - To ważne, James. Od tego zależy moje życie!
Bo zależało.
- No nie wiem - westchnął. - Powiedzmy, że się zgadzam.
- Tak! James! Dziękuję! - rzuciłam się brunetowi na szyję, a on objął mnie w pasie i przytulił. - Tylko jeszcze jedna prośba... Nie mów nic Troyowi, proszę!
- No dobra. Nic nie powiem - zaśmiał się i przybił ze mną tradycyjnego "żółwika''.
- Przywiozę samochód dzisiaj wieczorem, ok? - upewniłam się, a chłopak pokiwał twierdząco głową. - Do zobaczenia! - pomachałam mu jeszcze i zniknęłam za zakrętem.

Tak jak obiecałam temu idiocie, równo o godzinie osiemnastej pojawiłam się na Wall Street. To znaczy, nie wiedziałam dokładnie gdzie mamy się spotkać, dlatego szłam przed siebie nie myśląc o niczym innym, jak o tym, że Luke nie może mnie juz zaszantażować. Doszłam do wniosku, że jednak może, bo przecież mógł wszystko przekazać mojemu bratu, a wtedy nie byłoby ze mną dobrze. Usłyszałam za sobą szmer, więc kierowana odruchem, odwróciłam się. Nikogo nie było. Zdziwiona znów obróciłam twarz przed siebie i nie spodziewanie przede mną wyrósł nie kto inny jak Luke Hemmings we własnej osobie.
- Cześć, skarbie - uśmiechnął się zadziornie z zamiarem pocałowania mnie na powitanie, ale ja, mając przy sobie resztki rozumu, szybko odepchnęłam blondyna ręką.
- Masz kluczyki? - zapytałam prosto z mostu, nie myśląc teraz o niczym innym, niż ucieczka stąd.
Blondyn podał mi upragniony przedmiot wraz z pieniędzmi.
- Nie chcę twojej kasy - zaprotestowałam z zaciśniętą szczęką. On mi jeszcze raczył dać pieniądze?!
- To za pomoc, weź - puścił mi oczko i nachylił się, aby wyszeptać mi coś do ucha. - No chyba, że wolisz inną formę zapłaty - mówiąc to przygryzł płatek mojego ucha.
W mgnieniu oka odepchnęłam Luke'a.
- Kutas - mruknęłam, na tyle głośno, że chłopak mnie usłyszał.
- Wyrażaj się, księżniczko - blondyn objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie tak, że stykaliśmy się ciałami. - Bo będziesz potem żałować.
Nie wyrywałam się, wiedziałam, że nie dam rady. Luke jest na tyle silny, że nawet trzydziestolatek nie dał sobie z nim rady. Wiedziałam to od samego początku. Nie przewidziałam jednak, że chłopak zacznie całować moją szyję. Składał na niej mokre pocałunki, a ja się nie opierałam. Okej, przyznaję się, że mi się to podobało. Wydałam z siebie cichy jęk aprobaty czując, jak blondyn przyssał się w jednym miejscu do mojej skóry. Potem pocałował to miejsce i przeszedł do moich warg. Wtedy wróciłam na ziemię. Przecież on zrobił mi malinkę!
- Luke! Przestań! - krzyknęłam, a chłopak zaśmiał się i mnie puścił.
- Wiedziałem, że nie będziesz się opierać - dotychczasową ciszę wypełnił jego głos.
- Pieprzony dupek! - powiedziałam do siebie, gdy Luke już odszedł w inną stronę.
Zauważyłam, że swój samochód zostawił niedaleko, po drugiej stronie jezdni, dlatego szybkim ruchem przeszłam przez nią, potem wkładając kluczyki do stacyjki i jak najszybciej odjeżdżając z tego miejsca. Po drodze przeszukałam samochód w poszukiwaniu jakichkolwiek informacji o Hemmingsie. Jedyne co znalazłam to pudełko prezerwatyw i paczka papierosów wraz z zapalniczką. Okej, czego ja się spodziewałam, że tam znajdę?
Po niecałych dziesięciu minutach dojechałam pod dom Jamesa, a tam zostawiłam samochód. Wróciłam do mojego tymczasowego domu z zamiarem wzięcia prysznica, a potem pójścia spać. Moje plany zepsuł jeden SMS.
Nieznany: Słodkich snów, skarbie xx
Ponieważ zasnęłam z myślą o NIM.

Hej, kochani!
Jak szkoła? U mnie niesamowicie strasznie. Ale popatrzymy na to inaczej: Bliżej do następnych wakacji! :D
Nowy rozdział już tu jest, mam nadzieję, że się spodobał! Zachęcam do komentowania, bo straaasznie chcę poznać wasze opinie na jego temat! :) Komentarz, który najbardziej mi się spodoba (dotyczący rozdziału) to dedykacja (w następnym rozdziale) dla osoby, która go napisze!
Słodkich snów, moje duszyczki! :* Do następnego!

2 komentarze:

  1. Świetny rozdział...
    Ehh Luke, ty łobuzie XD
    Czekam na następny
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. O boże ...
    Ja chcę następny rozdział!!!

    OdpowiedzUsuń